Scrigroup - Documente si articole

     

HomeDocumenteUploadResurseAlte limbi doc
BulgaraCeha slovacaCroataEnglezaEstonaFinlandezaFranceza
GermanaItalianaLetonaLituanianaMaghiaraOlandezaPoloneza
SarbaSlovenaSpaniolaSuedezaTurcaUcraineana

AdministracjaBajkiBotanikaBudynekChemiaEdukacjaElektronikaFinanse
FizycznyGeografiaGospodarkaGramatykaHistoriaKomputerówKsiążekKultura
LiteraturaMarketinguMatematykaMedycynaOdżywianiePolitykaPrawaPrzepisy kulinarne
PsychologiaRóżnychRozrywkaSportowychTechnikaZarządzanie

Joao Santos Lopes - CZASAMI ŚNIEG PADA W KWIETNIU

książek



+ Font mai mare | - Font mai mic



DOCUMENTE SIMILARE

Joao Santos Lopes



CZASAMI ŚNIEG PADA W KWIETNIU

Przełożyła Joanna Karasek

Osoby:

RAFAEL

GABRIEL

JOAO

PEDRO

PAULO

MAGDALENA

GŁOS SPIKERA

AKT I

Scena przedstawia peron na nieczynnej stacji kolejowej. Zardzewiałe tory są miejscami pozrywane, przykryte deskami i śmieciami. Na fasadzie budynku, nad częściowo zniszczonymi drzwiami, można odczytać napis z niebieskich kafelków na tle z kafelków białych „LIBER '. Dalej ślady po kafelkach, które były tam umieszczone, ale odpadły. Obok drzwi, na ścianie, zegar o wielkiej okrągłej tarczy, z potłuczoną szybą, rzymskimi cyframi, ale bez wskazówek. Słychać najpierw przytłumione głosy, których siła wzrasta, lecz na razie jeszcze są niewyraźne. Na scenę wchodzi pięciu mężczyzn i kobieta. Wszyscy są młodzi, ubrani w dżinsy i sportowe stroje. Mężczyźni są biali, kobieta czarnoskóra. Jest związana i zakneblowana, na twarzy ma ślady krwi i zadrapania. Dwaj chłopcy popychają ją, a ona się broni. Kolejny niesie ogromne radio przenośne, na którym stara się złapać jakąś stację. Słychać końcowe dźwięki jakiejś piosenki w stylu soul, bardzo rytmicznej, z głośną sekcją rytmiczną. Potem słychać dźwięki charakterystyczne dla radia, źle nastrojonego gdzie równocześnie nakładają się na siebie głosy z różnych stacji, a na końcu przestaje być słychać cokolwiek.

RAFAEL Pieprzone radio! Dlaczego przestało odbierać? Tak dobrze się słuchało! (uderza w radio) No już, sukinsynu, śpiewajże! Śpiewaj! (stawia je na ziemi)

GABRIEL (jest najstarszy ze wszystkich. Blondyn o bardzo krótkich włosach, w okularach o cienkich oprawkach i okrągłych szkłach. W lewej ręce trzyma kij baseballowy, a w prawej butelką wódki smirnoff, z której od czasu do czasu pociąga. Mówi nerwowo) Daj spokój, Rafa! Mam już dosyć tej muzyki czarnuchów. Shit music, rozumiesz? Dranie, potrafią puszczać tylko takie gówno. Przeleciałeś przez wszystkie stacje i wszędzie słychać tylko te śmieci. (piskliwym głosem naśladuje rapowy rytm) Józek Guzik i Kazik Maszynista, Józek Guzik i Kazik Maszynista, raz, dwa, trzy, całą flaszkę wypili do czysta, raz, dwa, trzy, całą flaszkę wypili do czysta.

RAFAEL (śmieje się) Jaja sobie robisz. Daj spokój. No i co zrobimy z naszą sister? Widzieliście, jakie miny miały czarnuchy, kiedy jechaliśmy przez Torres? Gdyby mogli nas wystrzelać, ani chwili by nie czekali.

GABRIEL Co z nią zrobimy? Jak myślicie?

JOAO Bo ja wiem? Ciekaw jestem, o co tu chodzi.

GABRIEL Jak myślicie, dlaczego was tu przywiozłem? Bo nie po to, żeby zagrać w karty.

RAFAEL Dla mnie to jasne, że ją porwałeś. No mów, wszyscy czekamy. Przy­szedłeś na strasznym haju do sali bilardowej i kazałeś nam rzucić wszystko, akurat jak miałem już wbić czarną kulę i wygrać całą pieprzoną partię. Próbowałem jeszcze uderzyć w tę kulę, ale zabrałeś mi ją sprzed nosa. Kazałeś szybko wsiadać do samochodu, przywiozłeś nas tutaj, otwierasz bagażnik i wyciągasz z niego tę związaną, zakneblowaną i pokrwawioną smołę. Co ty właściwie chcesz zrobić? Stary, paradować po Torres, rzucić kamieniem czy butelką w tych brudasów to jedno. Ale porwać sister to zupełnie inna spra­wa. Co ci zrobiła, że ją związałeś, zakneblowałeś i wrzuciłeś do bagażnika?

GABRIEL Dzisiaj jest dzień Wielkiej Pokuty.

PEDRO Pokuty?! Jakiej znowu pokuty, Gabri?!

GABRIEL (z kpiną) Pokuty dla tych wszystkich, których Bóg pokarał i sprawił, że się urodzili czarni jak sadza. A skoro ma być pokuta, to trzeba będzie zło­żyć ofiarę.

PAULO {kręci się i mówi nerwowo) Może ktoś by zrobił skręta? Mam bibułkę, „Konkwistador', najlepsza ze wszystkich, ferrari papieru! Diler w szkole mówił, że jest nasączona kropelkami kwasu.

RAFAEL Tak, tak, a mnie grzybki halucynogenne wyrastają z dupy. Gabri, po­wiedz, o co ci chodzi z tą pokutą?

GABRIEL Rytuały ofiarne od dawien dawna należą do afrykańskiej kultury. Odtwarzają naturę, życie, śmierć, cały kosmos. I my tej nocy złożymy hołd tysiącletniej kulturze Afryki.

RAFAEL Wytłumacz lepiej, o co ci właściwie chodzi?

GABRIEL Ano, złożymy ofiarę, {podchodzi do dziewczyny, popychają, a ona upada na kolana)

JOAO Jaką znowu ofiarę, stary?

PEDRO Facet ma odlot! Wiedziałem, jak wyszliśmy z pubu, że dzisiaj będzie wielka noc. {śmieje się) Nie zapomnę tego parszywego Flasha, jak wytrzesz­czył gały, kiedy przechodziliśmy. Pieprzony czarnuch! Gabri, o co ci właś­ciwie chodzi z tą ofiarą?

GABRIEL To proste. Najpierw ją wydymamy, a potem wyprawimy do Bozi. Nasze pieprzenie całkowicie ją oczyści. Będzie mogła iść prosto do nieba. My będziemy tylko narzędziem w ręku Najwyższego. {ironicznie uśmiecha się i spogląda w górę)

PEDRO {podniecony) Dobra, przelećmy ją. Zawsze chciałem przelecieć czarną. Tylko co to za pierdoły z tym niebem?

GABRIEL Jesteś skończonym durniem, Pedro.

PEDRO Nie mów tak! Tego to nie lubię.

GABRIEL A jak myślisz, co zrobimy? Jesteśmy drogą, prawdą i życiem, (składa ręce, jak do modlitwy) i dzięki nam pójdzie sobie prościutko do nieba.

JOAO Zgłupiałeś?! Tym razem już prze­sadzasz. Zgadzam się z Rafaelem. Rzucanie kamieniami czy butelkami w czarnuchów dla zabawy to co in­nego. Ale porwanie dziewczyny i gwałt?! To czyste szaleństwo. Mogą nas wszystkich wsadzić!

GABRIEL Tylko jeśli któryś z nas puści parę. Poza tym, to nie jest dziewczyna, tylko smoła. Świat będzie trochę czyściejszy. Jakoś się nie buntowałeś po wyjściu z pubu. No to o co ci teraz chodzi? Nie podoba ci się mój pomysł pokuty? Boisz się? Nic się nie martw. Nikt nie wie, że ją tu mamy.

RAFAEL Skąd ją wziąłeś, Gabri? Jak wyjąłeś naszą sister?

GABRIEL Mieszka blisko Torres. Ale nikt mnie nie widział. Wszedłem i wy­szedłem z jej domu tylnym wejściem. Chodziłem tam wcześniej, wiele razy. Pieprzyłem się z jej starszą siostrą. Znam ją ze szkoły. Podobają się jej biali i czerwone samochody. Już mi się znudziła. Pieprzy się super, ale mam jej do­syć. Ta, to zupełnie inna sprawa. Trzeba jej dać ostateczną nauczkę. Mówię: ostateczną.

RAFAEL A co ona takiego zrobiła?

GABRIEL To dzika bestia. Jak przychodziłem do nich do domu, zawsze coś szeptała siostrze na ucho. Najwyraźniej nie podobało jej się, że siostra się za­daje z białymi, i że biali przychodzą do ich domu. Którejś nocy zostałem na noc. Byłem w łóżku z jej siostrą, rżnąłem ją od tylca, a ona darła się jak opętana. Wszyscy w domu musieli się obudzić. Miała głowę zakopaną w po­ścieli, nic nie widziała. A ja widziałem. Ta suka podglądała nas przez szparę w drzwiach. Siostra wrzeszczała, jak ją pierdoliłem, a ta patrzyła się na mnie. I zobaczyłem w jej oczach czystą nienawiść. Za to, że biały pierdoli jej sio­strę. Dlatego nigdy się do mnie nie odezwała. Nigdy ze mną nie rozmawiała. Ani słowa. A teraz za to zapłaci, (krzyczy dziewczynie w twarz) Słyszałaś, suko?! Będziesz się darła, jak twoja siostra, (kijem dotyka twarzy dziewczyny)

JOAO Stary, po co to wszystko?

PAULO I co, będzie skręt, czy nie? Nikt nie ma trawy? Masz cokolwiek?

RAFAEL Nie, brachu, nic nie mam.

PAULO Gabri, nie masz gandzi?

GABRIEL Paulo, nie nudź. Nie widzisz, że jestem zajęty rozmową z naszą sister? Prawda, maleńka? Zobaczysz, że tak samo, jak twoja siostra polubisz mnie, kiedy dobrze mnie poczujesz w środku, (gładzi ręką jej twarz) Dziewczyna gwałtownie wyrywa się i wydaje stłumione dźwięki.

PAULO No, masz jakieś drągi? Ostatni raz paliłem skręta rano w szkole, (cisza) Gabri, masz w końcu coś czy nie?

GABRIEL (zdenerwowany) Do cholery, Paulo. Mówiłem ci, żebyś się zamknął. Nie rozumiesz, że teraz rozmawiam ze smołą? A poza tym, dlaczego nigdy nie masz swojej trawy? Zawsze chcesz palić na sępa, tylko żebrzesz.

PAULO Przepraszam, Gabri. Ja tylko chciałem

GABRIEL Dobrze wiem, czego chciałeś: jeszcze raz chciałeś odlecieć na nasz koszt. Pieprzony gówniarz! Przypominasz mi czarnuchów ze szkoły, oni tylko potrafią żebrać o forsę albo o gandzię. Od bycia czarnym tylko jedno jest gorsze: być białym, który ma wady czarnuchów. Czasami nawet mi się wydaje, że jesteś taki sam, jak oni.

PAULO (smutny) Przepraszam, Gabri. Ja tylko chciałem skręta. Nie mam dziś trawy, ale obiecuję, że jutro skombinuję i napalimy się jak smoki. W szkole jeden facet jest mi winien kasę, a on zawsze ma pełno najlepszego towaru

RAFAEL (śmiechy) Już byś przestał chrzanić. Nieraz słyszeliśmy tę śpiewkę. Nigdy nie masz trawy, mówisz, że załatwisz, że następnym razem skombinujesz towar, ale w życiu tego nie zrobiłeś. Gabri ma rację. Gówniarz z cie­bie. Jakiś facet w szkole jest ci winny pieniądze? Ciekawe, w jaki sposób, przecież zawsze chodzisz spłukany, (śmiechy)

PAULO Odwal się! (śmiechy) Zobaczycie, że jutro załatwię drągi. No, to co robimy z tą czarną, rżniemy ją czy nie? Dość gadania. Bierzmy się do rzeczy, zanim ktoś tu przyjdzie.

GABRIEL Paulo, stul pysk, do cholery! To ja powiem, kiedy będziemy pieprzyć sister. Nie zapominaj, że to jest moja sprawa. I przerżniesz ją dopiero wtedy, kiedy ja powiem, słyszysz? Boja tak chcę! Posłuchajcie uważnie. Kiedy już załatwimy naszą sprawę z tą czarną, pojedziemy do Torres i wyrzucimy ją z samochodu, nie zatrzymując się. Zostawimy ją przed samym Public Enemy, 1'lash na pewno tam będzie. Wyrzucimy ją przed samymi drzwiami, pod nogi tego cholernego asfalta.

PEDRO Flash widział nas w samochodzie.

(IABRIEL 1 co z tego? Boisz się Flasha? Boisz się czarnuchów? Pękasz przed tą pieprzoną smołą?

RAFAEL Posłuchaj, przecież z tego będzie wojna. Czarnuchy nie dadzą spokoju dopóki nas nie znajdą, a wcześniej zejdą do śródmieścia i rozwalą wszystko, co spotkają na drodze.

GABRIEL A my już tam będziemy na nich czekać, stary. Nikt się nie będzie hal. Zostaną powitani i przyjęci tak, jak na to zasługują.

RAFAEL My bodziemy czekać?! Przecież wszyscy czarni z Torres przyjdą do centrum! My sami nic mamy szans!

PEDRO Fakt, Gabri. Flash widział nas w aucie. Na pewno będą nas szukać. Nawet gdyby nikł nie widział, jak ją wyrzucamy z samochodu w Torres

PAULO Na pewno czarnuchy dowiedzą się, że to my tak urządziliśmy sister i przyjadą po nas.

JOAO Ona jest cała posiniaczona. Co jej zrobiłeś, że tak wygląda? Dlaczego ją związałeś, zakneblowałeś i wrzuciłeś do bagażnika? Mogła się tam udusić! (próbuje wyjąć knebel)

GABRIEL Zostaw ją!

JOAO Zwariowałeś, Gabriel, kompletnie ci odbiło? Chcesz, żebyśmy wszyscy wylądowali w pudle? Albo żeby asfalty przyszyły do centrum, rozwaliły wszystko i nas wykończyły? Puść ją, póki jeszcze jest czas. Na pewno jest tak przestraszona, że nie odważy się pójść na policję.

GABRIEL Litujesz się nad nią? Nie gadaj! Czyżbyśmy mieli wśród nas przyjaciela czarnuchów?

JOAO To o mnie?

GABRIEL Możesz stąd odejść w każdej chwili, kiedy tylko zechcesz. Źle ci, to możesz znikać. No już, spływaj! Wracaj do mamuśki. Przecież się nie zmart­wię, jak sobie pójdziesz.

JOAO Odwal się.

GABRIEL Zresztą czarnuchy ciebie też widziały w samochodzie. Wszyscy wi­dzieli, jak z pubu wychodziłeś razem z nami. A kto się dowie, co tu mó­wiliśmy, czy że ją pieprzyliśmy? Siedzisz w tym po szyję, tak samo, jak każ­dy z nas. Nie myśl, że się wywiniesz.

JOAO Byłem z wami na paru akcjach. Razem z wami rozbijałem jakieś gówna, fakt. Ale tylko tyle, nie robiłem nic więcej. I wcale mi się nie podoba, że siłą tu sprowadziłeś tę małą. Sam mówisz, że to jest twoja sprawa. Dlaczego chcesz nas wszystkich wmieszać w taki numer?

GABRIEL Już niedługo stałaby się jeszcze jedną suką, która dostaje wszystko, czego chce, bo rozkłada nogi. Tym szumowinom trzeba dać nauczkę. Naj­gorsze, czego możemy się spodziewać, to kilku kamieni czy butelek, które polecą na nasz samochód. Może ktoś strzeli. Ale jeśli nie zatrzymamy auta, wszystko pójdzie piorunem i zanim się spostrzegą, co się stało, my już bę­dziemy nad morzem. No to co, jak wam się podoba mój pomysł, chłopaki? jagoda czy nie?

JOAO Nie słuchajcie go. Zabierajmy się stąd, a Gabri niech odwiezie dziewczy­nę tam, skąd ją zabrał. Chodźmy! (zbiera się do wyjścia, ale zatrzymuje się, kiedy widzi, że reszta nie idzie za nim) Co, nie idziecie? (cisza) Nie widzicie, że to czyste szaleństwo?

PAULO Jakie szaleństwo? Mnie się to podoba. No i Gabri ma rację. Nie ma czym się martwić. To tylko czarna! Jeśli żaden z nas nie piśnie słowa, nikt się o niczym nie dowie. Co za różnica, jedna smoła mniej czy więcej?

PEDRO Zawsze miałem ochotę wyruchać czarną. Kiedyś w szkole próbowałem przelecieć taką jedną w kiblu dla dziewczyn. Widziałem, jak weszła, po­czekałem chwilę, żeby zdążyła się wysikać. Na korytarzu nie było nikogo, więc wszedłem. Schyliłem się, zajrzałem pod drzwi i zobaczyłem jej buty. Wszedłem do ubikacji obok, tak żeby nie robić hałasu. Wiecie, między ubi­kacjami są takie drewniane ścianki, które nie sięgają do sufitu. Stanąłem na muszli i spojrzałem do kibla obok. I wiecie, co zobaczyłem? (cisza) Palce trzymała na cipce, przymknęła oczy i, siedząc na muszli, cała się skręcała. O rany! Tak mi stanął, że postanowiłem przeskoczyć ściankę. A ta czarna ni­czego nie widziała. Z zamkniętymi oczami łaskotała się po cipce i cicho jęczała. Kiedy już stałem na ściance i miałem skoczyć, wiecie, co się stało?

RAFAEL Pośliznąłeś się i wpadłeś z językiem prosto do cipy tej czarnej. Wszyscy się śmieją.

PEDRO Gdzie tam! Otwarły się drzwi i weszła woźna. I zobaczyła mnie na tym przepieprzeniu. Ledwo zdążyłem zeskoczyć i przemknąć między ścianą a jej ręką. Ale wiecie, co w tym najlepsze? To, że ta czarna niczego nie zauważyła. Pewnie dalej tarła sobie cipkę i przewracała oczami, kiedy ją musiałem uciekać przed woźną. Śmiechy.

RAFAEL A woźna? Nie ścigała cię później w szkole?

PEDRO Tak, zaczepiła mnie potem w stołówce. Ale kiedy jej powiedziałem, co chciałem zrobić tej czarnej, dała mi spokój i nie było afery.

PAULO (rozkłada ręce i siada na ziemi) Dała ci spokój i nie było afery? Nie zaprowadziła Cię do dyrektora? No to coś ty jej naopowiadał?! Na pewno bujasz!

PEDRO Opowiedziałem jej wszystko! Powiedziałem, że poszedłem do ubikacji dziewczyn i byłem na przepierzeniu, bo chciałem skoczyć do tej czarnej i przelecieć ją. Jak to usłyszała, zaczęła się śmiać i dała mi spokój.

PAULO (kręci głową) Nie, nie! Nie wierzę!

RAFAEL Na pewno łżesz jak pies.

PEDRO Naprawdę tak było. Wszystko dokładnie tak, jak mówię. Woźna dała mi spokój. Więcej nie marudziła.

G ABRIBL Już byś przestał chrzanić. Chyba nie chcesz, żebyśmy w to uwierzyli, zlituj się!

PEDRO Słowo daję, że to prawda. Woźna jak usłyszała, co chciałem zrobić czarnej, zaczęła się śmiać i dała mi spokój. I nawet powiedziała, że te suki właśnie tak trzeba traktować. Tak mi powiedziała: Te suki właśnie tak trzeba traktować. Potem poklepała mnie po ramieniu, i powiedziała, że mogę już _sobie iść.

JOAO Nie powiedziała ci, dlaczego tak myśli? Jeśli nie robiła żadnych proble­mów, to znaczy, że ona też nie znosi czarnuchów.

PEDRO Wtedy nie powiedziała mi nic więcej. Ale kiedyś poszedłem do niej i zapytałem. Najpierw nie chciała opowiadać, ale byłem uparty, i wreszcie pu­ściła parę. Mieszkała w Afryce parę lat. Jak przyszła dekolonizacja, musiała szybko wyjechać. Czarnuchy zabiły jej męża, kiedy starał się sprzedać jakieś wartościowe rzeczy. Straciła wszystko, co miała. Wszystko. I wszystko przez te asfalty. Gdybyście widzieli jej minę, jak mi to opowiadała! Niemal pianę toczyła z ust. Wszędzie w szkołach ludzie tacy jak ona powinni pil­nować porządku. Wtedy czarni nawet by nie podnieśli łba. Widzicie, jakie to gówno? Przez tyle lat w Afryce staraliśmy się ucywilizować to bydło, a po­tem wszystko przez nich straciliśmy.

JOAO Musiało tak się stać. Przecież nie mogliśmy tam zostać na zawsze. To nie była nasza ziemia!

GABRIEL Co takiego?

JOAO Wcześniej czy później musielibyśmy im oddać te pieprzone

GABRIEL {z furią) To nie była nasza ziemia? Owszem, była! To my daliśmy tym zwierzętom całą kulturę. Gdyby nasz naród nie był tam przez całe wieki, do dziś chodziliby po drzewach i zjadali się nawzajem. A całe zło stało się przez zdradę. Wielką zdradę! Mój stary mieszkał tam wiele lat i stracił wszy­stko, do czego doszedł. Też musiał w pośpiechu wracać z pustymi rękami. Przed wyjazdem wszystko, co miał, spakował do skrzyń i zostawił w porcie, żeby nadać na statek. Resztę pieniędzy, jakie mu zostały, dał czarnuchom pracującym w dokach, żeby dopilnowali załadunku jego skrzyń. I wiecie, co się stało? Te skrzynie nigdy do nas nie dotarły. Wszystko, czego się dorobi­liśmy przez długie lata w Afryce zostało w tych skrzyniach, w rękach tych pieprzonych asfaltów. Pewnie wszystko ukradli i rozdzielili między siebie albo spalili, zwyczajnie z zemsty.

JOAO Co ty mówisz?! Wszystko, czego się dorobiliśmy?! Przecież ty byłeś szczeniakiem! Nawet nie pamiętasz, jak tam było

GABRIEL {podniecony) Pewnie że pamiętam! Mój ojciec przez długie lata mu­siał ciężko pracować, a potem wszystko stracił, (kijem wskazuje groźnie w kierunku czarnoskórej dziewczyny)wylądował tutaj bez grosza przy duszy. Wszystko przez te cholerne czarnuchy. I przez zdrajców z naszej strony.

JOAO Jakich znowu zdrajców z naszej strony?!

GABRIEL Przez pieprzonych polityków, którzy z pocałowaniem ręki wszystko oddali temu bydłu. Tych, którzy powinni byli bronić naszych. Rozumiesz? Naszych! (pogrążony w myślach, mówi bardzo wolno, nie patrzy na nikogo) Mój stary stracił wszystko, wszystko, wszyściutko. Ci zdrajcy, zdrajcy czarnuchy (nagle jakby się budzi i zaczyna krzyczeć) Zaraz zdechniesz, pieprzona smoło. Ale to będzie dopiero początek. Słyszysz? Początek!

JOAO (zbliża się do Gabriela, który grozi mu kijem) Dajże spokój, Gabrielu. Ta wojna była od początku przegrana. Nie rozumiesz? Nie widzisz, że dekoloni­zacja przyszła za późno? Moi rodzice też tam mieszkali i też wrócili. Ale zawsze mi mówili, że wszystko byłoby prostsze, gdybyśmy oddali kolonie dużo, dużo wcześniej. Nigdy nie doszłoby do wojny. Ale już nie warto o tym mówić. Co było, to było, dawno się skończyło.

GABRIEL Bardzo się mylisz. Wojna jeszcze się nie skończyła. Tylko zmieniła miejsce. Wojna trwa nadal, tutaj, każdego dnia. I musi trwać. Zmienili się tylko żołnierze i taktyka. Cała reszta jest taka sama.

PAULO (z zagniewaną miną) Wojna trwa, Gabri?! Niby gdzie?

GABRIEL (ostro) Tutaj, wokół ciebie. Nie widzisz ich?

PAULO Kogo?

GABRIEL Żołnierzy i wrogów, durniu! Żołnierzy i wrogów! Dobrych i złych.

PAULO (z ogłupiałą miną) Odbiło ci? Jakich znowu żołnierzy? Jakich wrogów'.' Nic nie widzę!

GABRIEL (odwraca się do Paula i chwyta go za gardło) Naprawdę nic nic rozumiesz? My jesteśmy żołnierzami! Mamy do spełnienia misję. Misję, której naszym starym nie udało się zakończyć tam, w Afryce. Dlate­go, że zostaliśmy zdradzeni. Do nas należy wypełnienie misji, którą oni roz­poczęli. I jeszcze musimy ich pomścić! Musimy wykończyć wszystkich wro­gów. Wszystkich! Zemsta!

RAFAEL Mój stary też był na wojnie tam, w Afryce. Został ranny podczas ata­ku i musieli go szybko ewakuować. Czarnuchy zaatakowały ich tyły gdzieś w środku dżungli. Mój stary należał do komandosów. Opowiadał mi różne historie I wiele razy mówił mi, co się zdarzyło tamtego dnia. „Operacja Biały Kamień'! Albo „Zielony Kamień'! Sam już dobrze nie pamiętam. Ktoś doniósł czarnuchom, którędy będą szli, i bandyci zaminowali teren. Kiedy mój stary razem z innymi wszedł do tego lasu, miny zaczęły wy­buchać jak kasztany w ogniu. Kawałki mięsa latały we wszystkich kierun­kach, (pauza) Mojemu staremu urwało stopę. Mimo wszystko udało mu się doczołgać do jakiejś dziury w ziemi, schował się i nakrył gałęziami. Siedział tam do wieczora, potem zemdlał. Był nieprzytomny przez całą noc i na­stępny dzień. Kiedy nasi go znaleźli, mało brakowało, żeby umarł z upływu krwi. Mówili, że cały teren wyglądał jak rzeźnia. Wszędzie leżały porozry­wane ciała, kawałki rąk i nóg zwisały z gałęzi drzew. Mój ojciec jeszcze te­raz czasem budzi się w nocy z krzykiem na myśl o tym, co się tam stało. A ja dobrze słyszę jego krzyk. Ciągle mam go w uszach. Potem w ciągu dnia ojciec odbija sobie na mojej starej. Zatruwa jej życie. Pieprzone czarnuchy! Wykończyły nas.

PAULO (zaczyna śpiewać i chodzi wokoło udając, że kuleje) Murzynek Bambo, tra la la la la, jak z drzewa spadał tra la la bum, połamał nogę tra la la la, nie będzie skakał tra la la bum (przerywa, słysząc pełen oburzenia krzyk Ra­faela)

RAFAEL Stul mordę sukinsynie! Jak możesz? Jak możesz sobie robić jaja, kiedy wam to wszystko opowiedziałem? (chce złapać Paula, ale ten wymyka się) Drogo mi za to zapłacisz, szczeniaku. Zaraz ci wyrwę ten parszywy język!

PAULO (zmartwiony) Przepraszam nie chciałem. Tak mi jakoś wyszło, rozumiesz niechcący Rafael znów chce go złapać, ale Paulo ucieka

GABRIEL Przestańcie wreszcie! To nie jest pora na kłótnie! Zapomnieliście, po co tu przyjechaliśmy? I jak, Rafa, czujesz się żołnierzem?

RAFAEL {krzyczy z wściekłością) Jasne że tak! Pieprzone czarnuchy i wszyscy zdrajcy muszą umrzeć. Jeszcze mi zapłacą za te krzyki starego po nocach.

GABRIEL Tak się mówi, Rafa! Musimy wykonać naszą misję. Tylko trzeba uważać na zdrajców, (wpatruje się w Joao) Musimy wiedzieć, na kogo moż­na liczyć.

RAFAEL Masz rację: trzeba uważać na zdrajców. Mojego starego spotkało to wszystko tylko przez tych skurwysynów zdrajców.

PEDRO Jakich zdrajców?

RAFAEL Opowiadał mi stary, że jakiś czas przed tą akcją dostali rozkaz, żeby zaatakować obóz, w którym siedzieli bandyci. Ale kiedy tam dotarli, zastali tylko starców, kobiety i dzieci. Ktoś musiał ich wsypać, i czarni skurwiele zniknęli. Zawsze wcześniej wiedzieli, co nasi zamierzają zrobić. I tylko dla-lego, że wśród naszych był jakiś szpieg.

PEDRO Znaczy, że nie wykończyli żadnego bandyty?

RAFAEL Wykonali robotę, stary, ale z pewnymi zmianami względem początko­wego planu.

PHDRO Co to znaczy?

RAFAEL Rozkazy były jasne. Zabić wszystko, co się rusza.

PEDRO Wszystko? Jak to „wszystko'?

RAFAEL A jak myślisz? Wszystko znaczy wszystko! Wszystko, co było żywe, ludzi i zwierzęta. Nie mogli zostawić nikogo, żeby nie miał kto opowiadać o tym, co się stało. To była misja ściśle tajna, rozumiesz? Jedna z tych, które nigdy oficjalnie nie miały miejsca, po których nie ma śladu w oficjalnych dokumentach. Całego tego wydarzenia oficjalnie w ogóle nie było.

PAULO (przeciągając się, z kpiącym uśmiechem) To rzeczywiście musiała być cholernie tajna operacja! Tak tajna, że kiedy tam dotarli, to czarnuchy dawno spieprzyły do lasu.

JOAO To nie może być prawda! Przecież powiedziałeś, że znaleźli tam tylko starców, kobiety i dzieci.

RAFAEL Wszystko, co się rusza!

JOAO Chcesz powiedzieć

RAFAEL Mój stary spytał kapitana, czy mają wykończyć nawet czarne brzdące.

JOAO I co mu odpowiedział?

RAFAEL Powiedział: zabijać! Teraz to jeszcze dzieci, ale potem to będą terro­ryści. Jeśli teraz ich pozabijamy, na pewno nigdy nie zaczną strzelać.

GABRIEL Mądre słowa.

PEDRO I zabili je?

RAFAEL Wszystkie, co do jednego. Nie został nikt, kto by mógł o tym opowia­dać. Potem spalili trupy i chałupy.

GABRIEL (z euforią, podnosi w górę ręce i zaciska pięści) Właśnie tacy są prawdziwi wojownicy! Wielcy żołnierze! My powinniśmy ich naśladować. Tacy będziemy!

PEDRO Wszystkiemu winni byli zdrajcy, ci, którzy donosili, bo czarnuchy zwiały zostawiły same kobiety i gówniarzy. Nasi żołnierze nie są niczemu winni.

GABRIEL Tego kapitana powinni byli odznaczać orderem. Naprawdę na niego zasłużył. Chciałbym go poznać. Może twój stary wie, gdzie on teraz mieszka. Mógłby opowiedzieć kupę takich super historii.

RAFAEL Niestety, to niemożliwe, Gabri.

GABRIEL A to dlaczego? Zdrajcom udało się go odsunąć? Zapuszkowali go?

RAFAEL Nie. Zdrajcy jeszcze raz go sypnęli. Podczas minowego wypadu do lasu nasi wpadli w zasadzkę. Mój stary brał udział w tej akcji, dowodził ten sam kapitan. To był fantastyczny twardziel, niczego się nie bał. Cały czas stał wyprostowany w jeepie, z głową do góry, wszystko kontrolował. Stary mi mówił, że kule wokół niego gwizdały, a facet nawet okiem nie mrugnął. Wysiadał z jeepa w ten sposób, że chwytał się rękami ftalowej osłony i ro­bił salto mortale. I zawsze lądował na nogach. Ale tamtego dnia ktoś tylko czekał, żeby to zrobił. Ktoś, kto wiedział, jakie ma zwyczaje. Zdrajcy mu­sieli sypnąć i nasi wpadli w zasadzkę. Kapitan znów stał w jeepie, jak zaw­sze, bez żadnej osłony. Kule fruwały wokół, a on się' uśmiechał. Żadna go nie dosięgła. Ale kiedy oparł dłonie na metalowej osłodę i zrobił salto, kula trafiła go prosto między oczy. Musiał tam być snajper, który czekał tylko na niego. Wyłącznie! I trafił go dokładnie między oczy! A wszystko przez tych zdrajców, stary. Wszystko przez tych pieprzonych zdrajców. Nagle radio znów działa. Słychać muzykę funky, a Pauh Rafael i Pedro za­czynają tańczyć.

PAULO Słuchajcie, chłopaki. Może już byśmy przestali gadać i zabrali się za sister? Bo jeszcze zasłabnie, zanim ją przelecimy. Co wy *a to?

GABRIEL Już ci mówiłem, żebyś przestał gadać o tej czarnej, słyszałeś? To ja powiem, co z nią zrobimy i kiedy, jasne? Radio znów przestaje działać.

RAFAEL Szlag by to! Radio znów się spieprzyło!

GABRIEL Najpierw musisz mi odpowiedzieć: jesteś jednym z nas, czy jesteś zdrajcą?

PAULO (zmartwiony) Co chcesz przez to powiedzieć?

GABRIEL Nie zrozumiałeś? Jesteś z nami czy przeciwko nam?

PAULO (jąka się i mamrocze pod nosem) No przecież Gabri Chciałbym przelecieć sister naprawdę chciałbym. Przecież wiesz, no cóż kiedy tyko powiesz poczekam

GABRIEL Czy to możliwe, że ty naprawdę nic nie zrozumiałeś? Co za głupiec! Czy z tego wszystkiego, co tu mówiliśmy, nic do ciebie nie dotarło? Nie chodzi o to, żebyś zwyczajnie przerżnął tę czarną. To byłaby tylko zabawa, nic więcej, rozumiesz? Zwykła, maleńka, nieważna walka. Ale teraz nic już nie jest takie jak przedtem. Kiedy wyrzucimy tę czarną przed Public Enemy, to przestanie być tylko zabawa. To będzie wojna! Wypowiedzenie wojny! Początek zemsty. Zemsty za to wszystko, co te pieprzone czarnuchy zrobiły naszym starym tam w Afryce, i co robią tutaj nam, na naszej ziemi. Na naszej ziemi! Rozumiesz? Potem już nie będzie można się cofnąć. To będzie iskra, która rozpali ogień. Ogień pokuty. Ogień, który oczyści wszy­stko. No to jak? Idziesz z nami?

PAULO (nie patrząc na Gabriela) Sam nie wiem Myślałem, że przyjechaliś­my tutaj, żeby przelecieć sister. Ale jechać z powrotem do Torres i wyrzucić dziewczynę z samochodu tuż przed barem to bardzo niebezpieczne, stary

GABRIEL (kieruje kij w stronę Paula) Lubisz czarnuchów? Lubisz? Podoba ci się ich zapach na korytarzach i w klasach w szkole? lubisz, jak obmacują białe dziewczyny? Nasze dziewczyny? Bo oni pieprzą nasze dziewczyny, wiesz? Tak, dobrze wiesz, że tak jest. Prawda?

Paulo nie odpowiada i zaczyna wyglądać na speszonego

GABRIEL No jak? Nie odpowiesz? Proszę, odpowiedz. Czy przypadkiem ten obrzydliwy czarnuch, Flash, nie wyją! ci kiedyś dziewczyny i przez jakiś czas ci jej nie rżnął?

PAULO Przestań. Nic chcę o tym mówić.

GABRIEL Nic chcesz o tym mówić? A to dlaczego? No, dlaczego?

PAULO Już ci mówiłem. To było dawno temu. Jeszcze was wtedy nie znałem. No właśnie, skąd wiesz o tej sprawie?

GABRIEL Wiem o was wszystko. Rozumiesz, wszystko. Mam dobrych informa­torów.

JOAO Daj mu spokój, Gabriel. Przecież widzisz, że nie chce o tym mówić.

GABRIEL (z głęboką ironią) Biedny Paulo! Ciekawe, dlaczego nie chce o tym mówić? Może nie ma do nas dosyć zaufania, żeby dzielić się tak ważną ta­jemnicą? Ale to chyba nie jest taki znów wielki sekret, jeśli cała szkoła mówi o tym, co się stało. A może nie chce o tym mówić, bo mu wstyd, bo wszyscy wiedzą, że parszywy Murzyn pieprzył jego narzeczoną. Paulo, czy taki jest powód?

PAULO (błagalnym tonem) Proszę, przestań. Już cię prosiłem, żebyś przestał o tym mówić.

GABRIEL (przysuwa twarz do głowy Paula i mówi mu do ucha) Jak to mo­żliwe, Paulo, że po tym wszystkim zgodziłeś się, żeby do ciebie wróciła? Jak mogłeś z powrotem z nią chodzić? Czyżbyś nie miał ani odrobiny godności? Jak mogłeś się zgodzić, żeby taka suka, która pieprzyła się z asfaltem, znów była z tobą, jakby się nic nie stało?

PAULO (niemal płacząc) Proszę cię, przestań. Proszę. Daj spokój. Ja ją kocham Ja ją bardzo kocham

JOAO (popycha Gabriela, który grozi mu kijem) Dlaczego mu to robisz? Zostaw go w spokoju. Słyszysz? Daj mu spokój!

GABRIEL Przestanę, kiedy Paulo nam powie, dlaczego zgodził się, żeby do niego wróciła. Dobrze mu zrobi, kiedy o tym pogada. To źle trzymać takie sprawy i międlić je w głowie. Tylko kłopot z nimi.

RAFAEL Zostaw go wreszcie w spokoju!

GABRIEL Sami zobaczycie, że jak się przed nami wygada, poczuje się dużo lepiej, i - kto wie - może nawet podejmie jakieś ważne decyzje. Bo nie po­winno się żyć z pewnymi wątpliwościami.

PEDRO Z wątpliwościami? Z jakimi wątpliwościami? Wydaje mi się, że Joao ma rację, Gabrielu. Lepiej zmieńmy temat. Paulo nie chce o tym mówić

RAFAEL Pedro ma rację. Lepiej nie mówmy już o tym. Ta sprawa nie dotyczy nikogo poza Paulem. On wie najlepiej, czy chce rozmawiać o tym, co się sta­ło. My nie mamy z tym nic wspólnego

GABRIEL Mylisz się. To, co się stało, owszem, ma z nami wiele wspólnego. Zaraz zobaczycie. Zobaczycie wszyscy, {znów zwraca się do Paula) Ona jest bardzo ładna, prawda, Paulo?

PAULO (długa chwila milczenia, kiedy twarz Paula przechodzi od wyrazu roz­paczy do uśmiechu pełnego miłości) Tak. Jest bardzo ładna. To najładniejsza dziewczyna, jaką Wy nie znacie jej tak dobrze. Ona nie chce ze mną chodzić, kiedy spotykam się z wami. Ale kiedy jesteśmy we dwoje

GABRIEL A jej ciało? Opowiedz, jakie ma ciało?

PAULO Ciało? Jej Ciało fest doskonale.

GABRIEL To znaczy, chcesz powiedzieć, że jest naprawdę super, tak? To najlepsza dziwka jaką dotąd poznałeś!

PAULO (zwraca się z groźną miną do Gabriela, który się uśmiecha) Spróbuj tylko powiedzieć jeszcze raz coś takiego, a pożałujesz! Nie wolno tak mówić o mojej dziewczynie. To jest moja dziewczyna, rozumiesz? Jest i zawsze była moją dziewczyną!

GABRIEL Twoja dziewczyna?! Chcesz powiedzieć, że kiedy ten parszywy czarnuch pchał swoje brudne łapy między jej nogi, kiedy ją pierdolił, om zawsze była twoją dziewczyną?

PAULO (zasłania uszy, żeby tego nie słyszeć i błaga) Proszę, przestań. Proszę, już tak nie mów.

GABRIEL Odpowiedz!

PEDRO Dosyć tego, Gabri. Mało brakuje, a chłopak się rozbeczy.

GABRIEL Żołnierze nigdy nie płaczą. Prawdziwi wojownicy zachowują się jak mężczyźni, a nie jak dzieci. Paulo, powiedz, kim ty jesteś? Jesteś prawdziwym mężczyzną czy tylko chłopczykiem? Płaczliwym brzdącem'? Kim właściwie jesteś?

RAFAEL Odpieprz się od niego! Przestań się nad nim znęcać. Co on ci zrobił? Dlaczego nie zostawisz go w spokoju?

JOAO (popycha Gabriela, który z kolei zaczyna wygrażać mu kijem) Jeśli mu nie dasz spokoju, będziesz miał ze mną do czynienia!

GABRIEL (śmieje się) Zamknij się! Nie myślałem, że nagle staniesz się obrońcą i słabych i uciśnionych! Nie rozumiesz, że trzeba sprawdzić, kto chce walczyć razem z nami! Muszę wiedzieć, na kogo mogę liczyć. No to jak, Paulo? Lubisz czarnuchów? Powiedz prawdę. Miałbyś ochotę wpakować kulkę leniu parszywemu asfaltowi? Pomyśl o jego rękach, o tych brudnych, obrzydliwych łapach, które dotykają ciała twojej dziewczyny. Wyobraź ją sobie, jak jęczy, kiedy ten cholerny czarnuch ją pierdoli, {krzyczy) Jesteś prawdziwym mężczyzną, żeby to zrobić?

PAULO (wybucha wściekłością) Jasne że jestem prawdziwym mężczyzną! Za kogo ty mnie bierzesz? Obrzydliwy czarnuch! Sam muszę wpakować mu kulkę między oczy! Słyszysz! Flash będzie mój! Chciałbym go dostać w swoje ręce! Kiedy jedziemy do Torres?

GABRIEL Bardzo dobrze, żołnierzu! Tak się mówi! Flash będzie twój. Zrób to. co musisz zrobić. Wypełnij swoją misję. I nie zapominaj, że to my tutaj rządzimy. To jest nasza ziemia! Nie pozwolimy, żeby te szumowiny zabrały to wszystko, co jest nasze. Nasze!

PAULO (patrzy na czarną dziewczynę z miną pełną nienawiści) Ale najpierw zajmiemy się tą smołą. Chcę być pierwszy! Gabri, pozwól, żebym był pierwszy!

GABRIEL Tak, będziesz pierwszy.

PAULO (opiera czoło na czole dziewczyny, potem przejeżdża językiem po jej twarzy i krzyczy) Zobaczysz, co to znaczy prawdziwy mężczyzna! Nigdy mnie nie zapomnisz, ty czarna suko! Pieprzona dziwko!

GABRIEL Każdy żołnierz musi się trochę zabawić przed bitwą. Ale najpierw sprawdzimy, kto jeszcze jest z nami. Kto chce walczyć razem z nami. Rafa, jak ty?

RAFAEL Gabri, dlaczego pytasz?

GABRIEL Bo wiem, że nie przepadasz za nimi. Wiem, że nic możesz znieść nocnych krzyków starego. Nie zapominaj, że wszystkiemu są winni czarni. To ich wina. Pomyśl o swojej matce. Pomyśl ile musiała wycierpieć. Będziesz siedział z założonymi rękami, kiedy twoi starzy wpadają w obłęd? (podchodzi do Rafaela od tyłu i mówi do ucha) Jeśli nic nie zrobisz, ty też w końcu zwariujesz, zarazisz się ich szaleństwem przez tak długie patrzenie na nich.

RAFAEL (na jego twarzy zaczyna rysować się wyraz nienawiści) Mój stary krzyczy i płacze każdej nocy . Muszę kocem zasłaniać sobie uszy, żeby tego nie słyszeć. Całymi dniami siedzi na tarasie i patrzy nie wiadomo gdzie wzrokiem nieobecnym, odległym, zagubionym, obojętnym na wszystko, co li i wokół niego, Przeklęte czarnuchy! Chciałbym móc podpalić ich wszystkich i patrzeć, jak się smażą. Możesz na mnie liczyć, pojadę z tobą do Torres. A potem będę na nich czekać w śródmieściu. Jedyne czego chcę, to żeby wszyscy smażyli się w piekle!

GABRIEL (kładzie mu rękę na ramieniu) Nigdy w ciebie nie wątpiłem, wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć, Rafa. Kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem, wiedziałem, że jesteś prawdziwym żołnierzem. Dzielnym wojownikiem!

RAFAE1, Mówisz tak, jakbyś mnie znał od dawna, Gabri. Ale dobrze wiesz, że to nieprawda.

GABRIEL Mylisz się. Znam cię od dosyć dawna. A nasze spotkanie wcale nie było przypadkowe. To nie był przypadek.

RAFAEL (zaskoczony) Co chcesz przez to powiedzieć?

GABRIEL Potem ci wytłumaczę. Najpierw posłuchamy opowieści, jaką ma dla nas Pedro.

PEDRO Ja?! Jaką znów opowieść?! Co takiego mam wam opowiadać?!

GABRIEL To, co chcesz nam opowiedzieć. Proszę, mów.

PERO (zmieszany) Ale co? Nie mam nic do opowiadania. Nie wiem, co miałbym wam

GABRIEL Dobrze wiesz, że masz Wiesz, o czym myślę, prawda? Wolisz, że­bym ci przypomniał? (pauza) No to jak, Pedro? Nie pamiętasz? Rzeczy­wiście wygląda na to, że będę musiał trochę odświeżyć ci pamięć, (pauza) Nadal nic nie pamiętasz? No to zaczniemy

PEDRO (wygląda na zakłopotanego) Przestań! Nie wiem, o czym mówisz.

GABRIEL (nagle bardzo chłodno) Powiedz no, Pedro, jak się czuje twoja siostra? Ciągle jest opętana czy trochę jej się polepszyło? Może już mówić?

PEDRO (zaczyna się jąkać, zaskoczony) Co ty chcesz Skąd wiesz (pauza) Kto ci o tym powiedział?

GABRIEL Nic wiedziałem, Pedro, że masz siostrę. Co jej się stało?

PEDRO Nic! Nic jej się nie stało! Dajcie mi spokój. Idę sobie!

GABRIEL (staje przed nim i zagradza mu drogę) Nie, Pedro. Odejdziesz stąd dopiero wtedy, kiedy opowiesz nam, co przydarzyło się twojej kochanej sio­strzyczce. No, opowiedz nam wszystko po kolei.

PEDR0 Dajcie mi święty spokój! Nic jej się nie przydarzyło! Nic!

GABRIEL Dobrze wiesz, że to nieprawda, Pedro. Jeśli ty tego nie zrobisz, będę zmuszony sam opowiedzieć wam bardzo smutną historię, która wydarzyła się przed wielu, wielu laty.

PEDRO (popychając Gabriela, który jednak nieporuszony stoi w miejscu) Zamknij się! Zamknij się natychmiast! Nie masz prawa niczego opowiadać! Niczego! Słyszysz mnie?!

GABRIEL A więc? Wszyscy czekamy.

JOAO Ja na nic nie czekam. Nie musisz niczego opowiadać! Ty, Gabriel, jesteś chorym facetem! To, co robisz, jest obrzydliwe. Kto ci dał prawo, żeby żą­dać od nas wyjaśnień w sprawach, które nie mają z tobą nic wspólnego?

GABRIEL (nie zwraca uwagi na Joao) No, Pedro? Opowiesz nam czy nie? (pauza) W takim razie, ja zacznę. (zaczyna naśladując ton, jakim opowiada się bajki dzieciom) Pewnego razu była sobie śliczna dziewczynka. Któregoś dnia wracała ze szkoły. Zapadła noc, ciemna jak atrament, i dziewczynka musiała wsiąść do pociągu, żeby wrócić do domu, gdzie czekali na nią tatuś,

mamusia i kochany braciszek.

Wyraz twarzy Pedra zmienia się stopniowo, od lęku do przerażenia.

GABRIEL Tamtego dnia jednak dziewczynka została w szkole dłużej niż zwy­kle. Pobiegła na stację, ale jej pociąg już odjechał. Nie miała innego wyjścia, jak tylko poczekać na następny, odchodzący godzinę później. Kiedy wresz­cie pociąg przyjechał, dziewczynka zauważyła, że jest prawie pusty, inaczej niż ten, którym zazwyczaj wracała. Kiedy

JOAO Przestań wreszcie, Gabriel! Popatrz na Pedra. Nie rozumiesz, że te wspo­mnienia sprawiają mu przykrość?!

GABRIEL (ciągnie dalej, obojętny na słowa Joao) Kiedy dziewczynka była już blisko celu, niedaleko domku, gdzie byli mamusia, tatuś i kochany braciszek, kiedy zostały tylko dwie stacje do celu, do pociągu weszła wesoła gromadka młodzieńców, którzy zaczęli biegać po wagonach. Kiedy dotarli do wagonu, w którym siedziała dziewczynka Pedro mu przerywa.

PEDRO (z trudnością wydobywa głos) Przestań! Nie opowiadaj dalej!

GABRIEL O nie, Pedro! Nie znoszę, jak się rozpoczyna opowieść i nie kończy. To silniejsze ode mnie. Muszę opowiedzieć ją całą. Chyba, że sam wolisz ją dokończyć. Co ty na to?

PEDRO Nie jestem w stanie. Nie mogę

JOAO Dosyć tego! (rzuca się na Gabriela)

Gabriel robi unik i rzuca na ziemię Joao, który pada na brzuch. Gabriel sta­wia mu nogę na plecach, a kij opiera na jego głowie.

GABRIEL (zaczyna opowiadać, ale teraz już żywszym tonem) Kiedy weseli młodzieńcy dotarli do wagonu, w którym była dziewczynka, otoczyli ją, bo chcieli się z nią pobawić. Dziewczynka najpierw się bała, ale weseli chłopcy szybko ją przekonali, żeby wysiadła z nimi na następnym przystanku. Pedro zaczyna konwulsyjnie szlochać.

GABRIEL Wesołych młodzieńców było dwunastu, tylu, co apostołów Pańskich. I dziewczynka bawiła się po kolei z każdym z pięknych i wesołych mło­dzieńców. Tak dobrze się bawiła, że zapomniała o tatusiu, o mamusi i o ko­chanym braciszku, którzy czekali na nią w domku, zaniepokojeni jej dziw­nym spóźnieniem.

Wydaje się, że Pedro wpada w trans, jego twarz przybiera demoniczny wyraz.

GABRIEL Kiedy potem ktoś ją znalazł: leżała na ziemi, pewnie zmęczona za­bawą, w polu trzciny, obok szyn kolejowych. Od tego czasu śliczna dziew­czynka nie chce się do nikogo odzywać. Tych dwunastu młodzieńców, dwu­nastu aniołów, zapisało się na zawsze w pamięci ślicznej dziewczynki. Nig­dy ich nie zapomniała. I po tak wspaniałej zabawie w tak cudownym towa­rzystwie, po tym niezwykłym spotkaniu, postanowiła nigdy więcej nie odzy­wać się do nikogo. A wszystko za sprawą tych dwunastu pięknych aniołów. Czarnych aniołów! Chcesz, żebym jeszcze raz opowiedział całą tę hi­storię? Nie? Chyba nie chcesz, żebym zaczął od początku, prawda?

RAFAEL To potworne, Gabriel! Proszę, nie mów już nic więcej!

PAULO O kurwa! Pedro! Czarnuchy zgwałciły twoją siostrę? Nigdy nam nic nie mówiłeś!

JOAO (ciągle leżąc na ziemi) Pedro, nic nie mów. Jeśli się odezwiesz, podej­miesz ich grę. Nic widzisz, że Gabrielowi właśnie o to chodzi?

PEDRO (zaczyna mówić bardzo powoli) Kiedy poszliśmy odwiedzić ją w szpitalu, nikt z nas jej nie rozpoznał. Szedłem między łóżkami i patrzyłem na twarze leżących, i nie mogłem jej poznać. W końcu mama dostrzegła krzy­żyk, który siostra nosiła na szyi. Miała nieobecne spojrzenie i nic nie mó­wiła. Nigdy więcej już nic nie powiedziała. Do tej pory jej spojrzenie jest nieobecne, bez życia, jakby została opróżniona ze wszystkiego, co miała we­wnątrz. Te potwory zniszczyły moją siostrę. Ona była po prostu aniołem. A teraz cholerne czarnuchy Te pieprzone sukinsyny Zniszczyły jej ciało i du­szę. Zawsze wiedziałem, że któregoś dnia muszę pomścić moją siostrę, ale nie miałem odwagi. A teraz już mam odwagę, myślę, że jestem dość silny

JOAO (krzyczy, nadal leżąc na ziemi) Nie mów nic więcej! On właśnie tego chce! Nie rozumiesz? Jemu o to chodzi! Opanuj swoją wściekłość! On wła­śnie na tym gra!

PEDRO (otrząsa się z transu, w którym dotąd się znajdował) Możesz na mnie liczyć, Gabrielu. Teraz czuję się wystarczająco silny. Jak żołnierz. Tak, je­dźmy do Torres. A potem będziemy na nich czekać w śródmieściu. Ale najpierw zajmiemy się naszą sister. Zawsze chciałem przelecieć czarną, i teraz to będzie prawdziwe rżnięcie, (podchodzi do dziewczyny i szepcze jej do ucha) Zapłacisz za wszystko, pieprzona smoło! Zapłacisz za wszystko, co żłobiliście mojej siostrze!

GABRIEL (zdejmuje stopę z pleców Joao) Świetnie, Pedro. Wiedziałem, że na ciebie też mogę liczyć. A ty, Joao? Co z tobą zrobimy? Wiesz, że mnie roz­czarowałeś? Myślałem, że tobie też mogę zaufać. Ale okazałeś się zwykłym zdrajcą. Nie jesteś nawet w stanie wyrównać rachunków z tymi, przez których twoi starzy cierpieli i wszystko stracili tam, w Afryce.

JOAO Oni niczego nie stracili! Niczego nie straciliśmy. Wyjechaliśmy, to wszystko. I nie widzimy twoich upiorów, {podnosi się) To, co chcesz zrobić, to czyste szaleństwo. Przez ciebie wszyscy wylądują za kratkami albo skoń­czą martwi. Nie spodziewasz się chyba, że Murzyni w Torres będą się uśmie­chać na twój widok. Nawet jeśli uda się wam uciec, dopadną was wcześniej czy później. Albo policja, albo oni sami. Nie jesteście żadnymi żołnierzami, i to, co chcecie zrobić, nie jest żadną misją. To jest kompletne szaleństwo. Ale leszcze jest czas. Rozwiążcie dziewczynę i pozwólcie jej odejść.

GABRIEL Tak mówisz, bo twój stary nie krzyczy i nie płacze po nocach, przez to, co mu zrobiły te pieprzone czarnuchy. Teraz mamy okazję, żeby się zemścić.

PAULO Ten sukinsyn Flash musi zginąć, stary. Po tym, co mi zrobił, musi umrzeć.

PEDRO Moja siostra już się nie uśmiecha, ani nie mówi. I to wszystko wina cholernych asfaltów.

To przez nich.

JOAO Czy nie słyszycie, że wygadujecie kompletne bzdury? Nie pomścicie nikogo ani niczego! To nie oni zrobili wam krzywdę!

PAULO Są czarni!

JOAO Nic widzicie, jak oni żyją? Stłoczeni w Torres, w slumsach na górze, wokół nich jest pustkowie. To biedacy, którzy chcą przeżyć następny dzień, i czasem się rozerwać. Tak samo, jak my.

PAULO Są czarni!

JOAO Czasem jeździliśmy tam, żeby zrobić trochę zamieszania, a potem zmykaliśmy pędem. To była tylko zabawa. Nic więcej, tylko zabawa. Ale teraz

GABRIEL Zbyt wiele zabawy osłabia ducha, mój stary

JOAO Ani ta dziewczyna, ani nikt z Torres nie zrobili wam nic złego!

GABRIEL Oni wszyscy są tacy sami! Rozumiesz? Między nimi nie ma żadnej różnicy. Nie dzielą się na dobrych i złych. To wszystko czarnuchy! Trzeba ich wszystkich wykończyć, im szybciej, tym lepiej. Widzisz ich w szkołach i potem w pracy. Zajmują miejsca, których dla nas, w naszym kraju, już nie ma. Powoli wszystko zajmują i wszystko zaczynają kontrolować. Jeśli nikt nie podejmie walki, już wkrótce zaczną nami rządzić. Czy tego właśnie chcesz? Żeby obrzydliwe czarnuchy nami rządziły?! Nami, którzy tutaj się grodziliśmy?

JOAO Czy to ma znaczenie, gdzie się kto urodził? Urodziłem się tutaj, ale mogłem gdziekolwiek indziej, w każdym innym miejscu. Dla mnie to nie ma znaczenia. Nie czuję się ani mniejszym, ani większym patriotą dlatego, że urodziłem się tutaj.

GABRIEL (zdenerwowany) Dość tego! Jesteś zwykłym parszywym zdrajcą! Przyjacielem czarnuchów! Jeśli tak bardzo ich kochasz, to zaraz zobaczysz, co zrobimy tej smole. Zobaczysz, co się robi z takimi śmieciami.

JOAO Nie róbcie jej krzywdy! Wypuśćcie ją! To szaleństwo! (stara się podejść do dziewczyny, ale Gabriel zagradza mu drogę. Joao umyka i zastawia dzie­wczynę, stając z otwartymi ramionami) Nie podchodźcie tutaj! Słyszeliście? Zostawcie ją!

GABRIEL Zejdź mi z drogi, Joao! Spływaj, bo jeśli nie, to pożałujesz. Siłą cię stamtąd przepędzę!

PAULO Najwyższa pora, żeby ta czarna zapłaciła za wszystko, Joao. Ja będę pierwszy. Zaraz zobaczy, co to znaczy prawdziwy mężczyzna. Zejdź mi z drogi.

JOAO Ona wam nic złego nie zrobiła!

RAFAEL Już za późno, Joao. Musi za wszystko zapłacić. Odejdź, bo i tobie zro­bimy krzywdę.

JOAO Zostawcie ją w spokoju!

PEDRO Musi zapłacić, Joao. Musi zapłacić za wszystko. Nie próbuj nam prze­szkodzić, bo pożałujesz. Zejdź z drogi!

Joao schyla się po kawałek deski leżący na ziemi. Wtedy Gabriel uderza go kijem w głowę, a on pada na ziemię i leży między szynami.

GABRIEL Pedro, zwiąż tego sukinsyna. Tylko mocno! Potem pomyślimy, co z nim zrobić. Rozwiąż tę czarną i weź ten sam sznurek. Nie martwcie się, ona nam nie ucieknie. Prawda, maleńka?

Śmiechy. Pedro zaczyna rozwiązywać dziewczynę. Potem wyjmuje jej knebel. Dziewczyna zostaje na kolanach i ciągle milczy. Pedro wiąże ręce Joao, któ­ry ciągle leży bez ruchu.

GABRIEL Paulo, ty będziesz pierwszy! Zaczynaj. Skorzystaj z okazji i pokaż, że jesteś prawdziwym mężczyzną. Naprawdę nim jesteś?

PAULO No pewnie!

GABRIEL Zaraz znajdziemy dla was łóżko.

PAULO Ta czarna zaraz zobaczy, czy jestem mężczyzną, czy nie! Sami popatrz­cie! (popycha dziewczynę, która upada na plecy. Rzuca się na nią i chwytają za ręce)

Dziewczyna opiera się, ale po chwili przestaje się bronić. Inni podjudzają Paula.

GABRIEL Do roboty, Paulo! Pokaż jej, co znaczy biały facet. Pokaż do czego biały jest zdolny.

RAFAEL Zrób jej tak dobrze, żeby zaczęła jęczeć. Niech dziwka jęczy!

PEDRO Nie miej dla niej litości Paulo! Żadnej litości, chcemy słyszeć, jak krzyczy!

Światła sceny powoli gasną, a Paulo zaczyna zdejmować spodnie. W ciemności słychać równocześnie różne zachęcające głosy, które nakładają się na siebie i zmieniają w ogłuszający, niezrozumiały hałas.

AKT II

Ta sama scena. Czarna dziewczyna leży między torami. Jej ubranie jest podarte, porusza się powoli i nic nie mówi. Jodo klęczy, też między torami, nadal mci związane ręce. Pozostali stoją.

PAULO Widzieliście, że ta czarna wcale się nie broniła? Nawet nie krzyknęła. Myślę., Że jej się spodobało i chciała jeszcze. Podobało jej się! Te suki myślą tylko o pieprzeniu. Zresztą tylko do tego się nadają.

RAFAEL Ani słowa! Nawet nie krzyknęła. Żadnemu z nas nie udało się zmusić

jej do krzyku. Leżała tak, jakby się nic nie działo.

PEDRO Miała twarz zupełnie bez wyrazu. Jak to możliwe? Każda inna krzyczaczkała, a ona nie. Zachowywała się, jakby to jej nie dotyczyło.

GABRIEL Już o tym nie myślcie. Ona jest sprytna. To było bardzo sprytne. Nie opierała się i niczego po sobie nie pokazywała, żebyśmy się nad nią zlitowali i puścili, ale bardzo się myli, jeśli myśli, że jej się to uda.

JOAO Wypuśćcie ją! Nie widzicie, że dość krzywdy już jej zrobiliście?

GABRIEL No popatrzcie! Nasz obrońca uciśnionych i poniżonych się obudził. Ale mylisz się, jeśli uważasz, że pozwolę jej odejść. O nie! Ona jest najważ­niejsza dla naszej misji!

JOAO Jakiej misji?! Przestańcie już! Jeszcze możecie uniknąć straszliwego błę­du Nie widzicie, że jesteście osamotnieni w tym szaleństwie? Zabić tę dziewczynę, i wyrzucić ją w Torres?! Chyba oszaleliście? I jak myślicie, co potem zrobicie? Będziecie czekać na czarnych w śródmieściu? Sami? Nie wywiniecie się z tego z życiem!

GABRIEL My wcale tam nie będziemy sami!

W nyscy patrzą na Gabriela. Dziewczyna też podnosi głowę i przygląda mu ukosa.

RAFAEL, Co to ma znaczyć?

PAULO W śródmieściu?

PEDRO Jak to, nie będziemy sami?

PAULO No to kto z nami będzie?

GABRIEL, Nie jest tak, jak myślisz, Joao, nie jestem durniem, który popycha nas wszystkich do samobójstwa. Nie! My nie jesteśmy jedynymi żołnierzami gotowymi do walki. Jest nas wielu, wielu ludzi myśli tak samo jak my.

JOAO (zaskoczony) Co to znaczy?

GABRIEL (z triumfującą miną) Jest wielu żołnierzy gotowych, żeby razem z nami przywitać w śródmieściu tych czarnuchów. Myślałeś, że to tylko moje szaleństwo? Mylisz się. Za tym, co się teraz będzie działo stoi wielu ludzi, bogatych i bardzo ważnych. Ludzi, o których nigdy byś nie pomyślał

JOAO Jakich ludzi?

GABRIEL Tych, którzy mają dość patrzenia, jak ten kraj dostaje się w ręce szu­mowin. Tych, którzy chcą, żeby czarnuchy wyniosły się stąd i wróciły do siebie Tych, którzy stracili wszystko i tutaj musieli zaczynać od początku. A teraz nie chcą, żeby czarnuchy dostały się na sam szczyt. Ludzi, którzy nie chcą ich widzieć w szkołach ani na ważnych stanowiskach. I nic z tego, co zdarzy, nic zdarzy się przez przypadek. Ci ludzie od dawna myślą i przygotowują to, co ma się zdarzyć.

RAFAEL Chcesz powiedzieć, że istnieje jakaś organizacja.

GABRIEL Jasne! Ci ludzie mają masę pieniędzy. Masę pieniędzy! Ci ludzie są w gazetach i w telewizji, i w każdej chwili napiszą albo powiedzą wiadomości, które są całkowicie zmyślone. Wiadomości, które są ważne dla sprawy. Powoli ludzie, którzy stale będą słuchać tych wiadomości, będą sami przekonani że czarnuchów trzeba się pozbyć. Jeśli nawet nie powiedzą tego głoś­no, zaczną tak myśleć. Między czarnuchami też są tacy, którym się płaci, że­by robili smród - żeby wszczynali zamieszki, rozbijali szyby, kradli, gwał­cili dziewczyny. Za pieniądze można kupić wszystko. Nawet czarnuchów. A ci ludzie mają pieniądze i władzę. To deputowani, komendanci policji i do­wódcy wojskowi, to oni bronią naszej sprawy. I wszystko jest kwestią cza­su Kiedy nastanie chaos, rząd będzie musiał ustąpić i zacznie wprowadzać prawa przeciwko tym mętom. Aż wreszcie ich wszystkich stąd wyrzucą. I nie tylko czarnuchów, ale wszystkich: Cyganów, Arabów, wszystkich. Nie oglądasz telewizji? Nie widziałeś, jak ludzie przepędzają Cyganów ze wsi? Myślisz, że robią to całkiem spontanicznie? (śmieje się) Księża na wsi w nie­dzielę przygotowują swoje owieczki i dają im dobre rady. A potem parafiom przekazuje się spore darowizny, na remonty kościołów, na budowę nowej plebanii, na biedne dzieci, na służbę

PEDRO Właściwie, co to za ludzie?

GABRIEL Bankierzy, przemysłowcy, politycy, duchowni, bo ja wiem, sami naj­ważniejsi.

JOAO A jaka jest twoja rola w tym wszystkim?

GABRIEL Jestem prostym żołnierzem broniącym słusznej sprawy. Do krwi ostatniej, jeśli tak będzie trzeba.

JOAO Dlaczego wybrałeś właśnie nas? Myślałeś, że wszyscy przyłączymy się do tego szaleństwa?

GABRIEL To nie jest szaleństwo! To obowiązek. Tak, wierzyłem, że się przyłą­czycie. Ale jeśli idzie o ciebie, to widać, że się pomyliłem.

JOAO Nie mogę uwierzyć, że robisz to tylko z miłości do sprawy. O nie! Na pewno myślisz, że coś na tym zarobisz. A może dostaniesz jakąś darowiznę na remont swojego domu?

GABRIEL Zamknij się, ty świnio! Nie jestem takim zdrajcą jak ty. Ja bronię te­go kraju przed mętami, które wszystko chcą zniszczyć. Trzeba zjednoczyć wszystkich, którzy sprzyjają albo mogą sprzyjać naszej sprawie. I dlatego tu­taj się znaleźliście. Bo my wiedzieliśmy, że wszyscy możecie się przyłączyć do naszej walki.

RAFAEL My?! A dlaczego byliście tacy pewni?

GABRIEL (ze sprytnym uśmiechem i dokładnie wymawiając każde słowo) Nic nie dzieje się przez przypadek.

PAULO Co to ma znaczyć?

RAFAEL (przypomina coś sobie) Poczekaj no, Gabri. Przed chwilą, kiedy mó­wiłeś, że znasz mnie od dawna, co to miało znaczyć? Powiedziałeś, że później mi wytłumaczysz.

PEDRO Właśnie! I skąd wiesz, co przydarzyło się mojej siostrze? Skąd wiesz, że jechała ze szkoły, że wyciągnięto ją z pociągu i że czarnuchy ją zgwał­ciły? Nigdy nikomu z was o tym nie mówiłem!

PAULO A o mojej narzeczonej? Skąd wiedziałeś, że ten sukinsyn Flash

GABRIEL Nic nie dzieje się przez przypadek!

JOAO (wściekły) Przestań powtarzać te bzdury! Powiedz wreszcie wszystko, do końca.

GABRIEL Już wam powiedziałem, że ludzie, którzy za tym stoją, mają pienią­dze i władzę. Maja. archiwa i teczki, i znają nazwiska ludzi, którzy byli w Afryce i wszystko stracili. Znają nazwiska żołnierzy zabitych i rannych w walkach, okaleczonych, inwalidów. Mają swoich, opłacanych ludzi w gazetach i w telewizji, którzy zbierają wszystkie wiadomości dotyczące Murzynów, Cyganów, Arabów, sekt religijnych. Wszystko!

RAFAEL Kto by pomyślał!

GABRIEL Mają też swoich ludzi w policji, którzy ich informują kradzieżach,

napadach, gwałtach dokonanych przez czarnych i kolorowych. Ludzi, którzy sprawdzają nazwiska i adresy ofiar i ich rodzin. I wiedzą wszystko!

RAFAEL O w dupę!

GABRIEL Potem trzeba było tylko was sprawdzić, zobaczyć, do jakiego stopnia jesteście gotowi zaangażować się w sprawę. Nie zawsze wszystko idzie do­brze. Joao jest tego smutnym przykładem. No cóż, żadna organizacja nie jest doskonała

JOAO Do ciebie też tak dotarli? Przez to, co przydarzyło się twojej rodzinie w Afryce? Wiedzieli, co wam się stało?

GABRIEL Tak, wiedzieli o wszystkim. Wiedzieli, że mój stary stracił wszystko w Afryce, że czarnuchy wszystko mu zabrały. Zadowolony?

RAFAEL A o nas? O tym, co nam się stało o naszych rodzinach?

GABRIEL Wiedzą. Wiedzą wszystko.

PAULO Nawet o mojej sprawie?

GABRIEL Twoją sprawę bardzo łatwo było poznać. Wszyscy w szkole o tym mówili. Wygląda, że tylko ty nic nie wiedziałeś. Albo nie chciałeś wiedzieć. Śmiechy. Paulo jest zawstydzony.

PEDRO A kto o tym z tobą rozmawiał, Gabri?

GABRIEL Kiedyś jeden facet przyszedł do nas do domu. Powiedział, że jest przedstawicielem związku kombatantów z wojny afrykańskiej. Chciał roz­mawiać z ojcem. I rozmawiali kilka godzin, a potem facet poszedł sobie. Wrócił dwa dni później, i tym razem mnie też poprosili do rozmowy. Za­pytał, czy chciałbym przyłączyć się do sprawy, a ja powiedziałem, że tak.

PEDRO Ten facet cię poprosił?

GABRIEL Moim pierwszym zadaniem było znalezienie nowych żołnierzy. Ale najśmieszniejsze jest to, że parę dni później widziałem tego faceta w tele­wizji, na konferencji jednej z partii, w otoczeniu bardzo ważnych ludzi. Na­prawdę ważnych!

PAULO Mówisz: nowych żołnierzy? To znaczy, takich jak my?

GABRIEL Tak, takich jak wy.

PEDRO I twój stary wie o wszystkim, co chcesz zrobić?

GABRIEL Jasne że wie, wie wszystko. Nawet nauczył mnie używać broni.

JOAO (podnosząc się) Chcesz powiedzieć, że kiedy nas poznałeś

GABRIEL Miałem już sporo informacji o was i o waszych rodzinach, o tym, co wam się przydarzyło, gdzie można was spotkać, i tak dalej. Ja tylko was od­szukałem, poznałem i zaprzyjaźniłem się z wami.

JOAO Dlaczego nie nazwiesz prawdy po imieniu? Manipulowałeś nami. Nigdy nie byłeś naszym przyjacielem. Wszystko do tej pory było pretekstem, żeby dotrzeć tutaj.

GABRIEL (wściekły) To nieprawda! Jestem waszym przyjacielem. Tylko nie two­im, bo ty jesteś zwykłym zdrajcą! (do pozostałych) Jestem waszym przy­jacielem. Dzisiaj wyrzucimy naszą sister w Torres, a potem będziemy czekać na czarnych w śródmieściu. A jutro żadna gazeta, ani żadna telewizja nie powie, że jakaś czarna została zgwałcona, zabita i wyrzucona z jadącego samochodu przez białych, ale że (naśladuje głos spikera wiadomości) młoda czarnoskóra kobieta została znaleziona martwa w pobliżu baru odwiedzanego przez młodzież pochodzenia afrykańskiego. A teraz przechodzimy do wiadomości sportowych(śmieje się gwałtownie) A pojutrze te same gazety i telewizje będą mówiły o zamieszkach w śródmieściu, spowodowanych przez gangi młodocianych czarnoskórych i skinheadów, które zaczęły między sobą walczyć. W powstałym zamieszaniu ucierpi wiele osób wskutek walk, do których, niestety, coraz częściej dochodzi. Prezydent i premier będą apelowali o spokój, przyjaciele czarnuchów zorganizują manifestacje i koncert, może nagrają jakiś wideoklip, a w tydzień później nikt już nie wspomni o całej sprawie. A po cichutku ważni ludzie będą naciskać, żeby pozbyć się i kraju tych wszystkich szumowin. I jest to tylko kwestia czasu i wielkich pieniędzy.

RAFAEL A tak naprawdę, kto będzie razem z nami w śródmieściu, poza skinami?

GABRIEL Skini to głupie pajace. To mięso armatnie. Wina zawsze będzie spdała na nich i na czarnuchów. Pojawią się jeszcze inni żołnierze, tacy jak my, przyjadą ze wszystkich okolicznych miast. Wszystko jest przygotowane. I nic nie może zawieść.

MAGDALENA (ciągle leżąc na ziemi, mówi bardzo cicho) Ale wcześniej nim to się stanie, ty będziesz leżał z kulką między rogami, sukinsynu!

Wszyscy odwracają się, zaskoczeni.

GABRIEL Coś ty powiedziała? Coś ty powiedziała, cholerna czarna dziwko '

MAGDALENA To, co słyszałeś, pieprzony gnoju! Dostaniesz kulkę w łeb

GABRIEL Nawet jeśliby się tak stało, ty tego nie zobaczysz, bo zdechniesz wcześniej. I to ja ciebie załatwię, (śmieje się) Ale możesz być pewna, że stanie mi się nic złego. Potrafię się bronić.

MAGDALENA Tak czy inaczej, już podpisałeś swój wyrok. I wszyscy, którzy mnie dotykaliście. Wcześniej czy później. Może upłynąć jeszcze parę lat, ale możecie już o sobie myśleć jak o martwych i pogrzebanych.

Wszyscy spoglądają jeden na drugiego.

GABRIEL Co ty, cholerna smoło, chcesz przez to powiedzieć? (cisza) No? Odpowiadaj! (macha kijem przed dziewczyną)

MAGDALENA Nie martwcie się. Czasu będzie dość, żebyście wszystko zrozumieli.

PAULO (trochę przestraszony) O co tej czarnej chodzi? Coś z tego rozumiecie?

RAFAEL Ni cholery nie wiem.

PEDRO Ona tylko blefuje. Chce nas przestraszyć.

MAGDALENA (podnosi się jeszcze trochę) Jest taka piosenka Prince’a, zaczyna się tak „Oh yeah. In France a skinny man died of a big disease with a little name…” (zaczyna się dziwnie śmiać, a chłopcy znów na siebie spoglądają) Znacie tę piosenkę?

RAFAEL Ona zwariowała! Tej czarnej odbiło! Nie zwracajcie na nią uwagi!

JOAO Dobrze wiesz, o czym ona mówi, prawda, Gabrielu?

GABRIEL Zamknij się! (okazuje zdenerwowanie)

PEDRO O czym ona mówi, Joao?

MAGDALENA O chorobie na duże A. Biedaki. Jesteście już skazani. Wszyscy, którzy mnie zgwałcili. Wszyscy umrzecie.

GABRIEL (prawą ręką sięga do jednej z tylnych kieszeni dżinsów, wyjmuje pistolet i celuje w głowę Magdaleny) Zamknij się, pieprzona suko. Zamknij się, bo inaczej rozwalę ci łeb. Nie musisz wymyślać takich historyjek Kiedy wylecisz z auta przed Public Enemy, już nie będziesz opowiadać niczego takiego.

MAGDALENA Ja nie wymyślam historyjek! O nie! Nie zapominaj, że jestem tylko czarną suką i wszystko dostaję za to, że rozkładam nogi Nie służę do niczego więcej, tylko do tego, żeby mnie pierdolić. Sam przecież tak mówiłeś. I miałeś rację! Tyle tylko, że mieliście pecha Ten wspaniały żołnierz przyprowadził wam smołę zarażona, choroba, na duże A.

PAULO (bliski histerii) Co ona chrzani o jakieś chorobie na duże A. O co jej chodzi, stary?

GABRIEL (przesuwa pistolet, nie celuje już w Magdaleną, ale w Paula) Prze­stań już krzyczeć, Paulo, histeryzujesz jak baba. Nic się nie stało. Ta czarna dziwka zmyśla. Wie, że zaraz ją załatwimy, i chce zrobić nam wodę z móz­gu, to wszystko.

Paulo rozkłada ręce i potakująco kiwa głową.

PEDRO {przestraszonym tonem) A ja sam nie wiem, stary. No nie wiem! A jeśli to prawda? Słyszałem, jak często mówiłeś, że czarnuchy żyją jak zwierzęta, że one chodzą do łóżka z każdym, że mają różne choroby A jeśli to praw­da? Jeśli ona naprawdę jest chora? Przecież wszyscy ją przelecieliśmy

GABRIEL Dajcie już spokój! Nie widzicie, że tak mówi nam na złość? Kłamie, żeby nam zrobić wodę z mózgu. Ona tylko chce zyskać na czasie. (znów celuje w dziewczyną)

Tymczasem Joao stara się uwolnić ręce ze sznura, tak żeby inni tego nie do­strzegli.

MAGDALENA A ty jesteś skazany podwójnie, sukinsynu! Przeze mnie i przez moją siostrę.

GABRIEL Przez twoją siostrę?

MAGDALENA A tak, przez nią. Pieprzyłeś się z nią, a ja podglądałam was przez uchylone drzwi, nie pamiętasz?

GABRIEL Pamiętam dokładnie. Krzyczała, a ja rżnąłem ją od tylca. I ty też bę­dziesz krzyczała, zanim rozwalę ci łeb. Będziesz wniebogłosy błagała o li­tość. Jeszcze będziesz mnie błagać!

MAGDALENA Mogę umrzeć za kolor mojej skóry, nie robi mi to różnicy. Ale ty Jesteś skazany podwójnie. Wszyscy ludzie w okolicy wiedzieli, wygląda na to, że wszyscy oprócz ciebie. Twoi informatorzy jakoś ci nie pomogli

GABRIEL Co to za gadanie? O co ci właściwie chodzi?

MAGDALENA Moja siostra lubi się pieprzyć tylko z białymi, prawda? Sam tak mówiłeś. A wiesz dlaczego? Bo ona też ma już wyrok. Postanowiła więc urazić jak najwięcej białych sukinsynów. Kiedy twoje ciało i ciała was wszystkich, którzy mnie „przelecieli' będą całe pokryte ranami, wtedy przy­pomnicie sobie czarne suki z Torres!

GABRIEL (zaczyna okazywać rosnące zdenerwowanie) Nie myśl, że mnie oszukasz! Mnie nie oszukasz! (gwałtownie zaczyna kopać szynę) I tymczasem Joao rozplątuje sznur z rąk, ale się z tym nie zdradza.

GABRIEL Ty cholerna suko, zaraz zobaczysz (mocno popycha dziewczynę, która znów upada)

PAULO (w kompletnej histerii) Słuchajcie, ona mówi prawdę. Ona rzeczywiście mówi prawdę. Jesteśmy załatwieni. I to jest twoja wina Gabri! To ty spro­wadziłeś tu tę czarną i kazałeś nam to wszystko robić.

GABRIEL Zamknij się, pieprzony durniu! Do niczego was nie zmuszałem. Może- nie chciałeś nam udowodnić, że jesteś prawdziwym mężczyzną? Nie chciałeś zemścić się za tego czarnucha, który pieprzył się z dziewczyną? (śmieje się)Z tą dziwka., którą ty chętnie przyjąłeś z powrotem

PAULO (rzuca się na Gabriela, który go odpycha) Nie wolno Ci tak o niej mówić, słyszałeś! Nigdy więcej! Bo cię zabiję! Nie myśl, że się ciebie boję. Ja jestem prawdziwym mężczyzną, słyszałeś? Takim samym żołnierzem jak ty i jak cała reszta!

GABRIEL Jesteś nikim! Jesteś tylko słabym szczeniakiem! Prawdziwi mężczyźni nie płaczą z powodu dziwek, które zostawiły ich dla czarnuchów. Jak myślisz, dlaczego chciałem, żebyś tu z nami przyjechał? Bo jesteś twardzielem? Bo wielki z ciebie chojrak? Bo masz jaja? Nie!

PAULO (kompletnie ogłupiały) No to dlaczego?

GABRIEL Bo jesteś głupi! Głupich zawsze najłatwiej przekonać. Ale w naszej walce nie są potrzebni tacy słabeusze jak ty, możemy się bez ciebie obejść! (mierzy do niego z pistoletu)

Joao podbiega do niego od tyłu i rzuca się na Gabriela. Obydwaj padają na tory, słychać wystrzał. Joao podnosi się. Gabriel nadal leży na ziemi. Jest zabity. Zapada kompletna cisza.

PAULO (przerażony) Co mu jest? Dlaczego się nie rusza?

PEDRO (też w panice) Nie żyje?

RAFAEL {pochyla się i kładzie dłoń na szyi Gabriela) Nie czuję tętna. Chyba nie żyje-

JOAO Tym lepiej! Świat będzie trochę czyściejszy.

RAFAEL Jak możesz tak mówić? Był naszym przyjacielem, a ty go zabiłeś.

JOAO To był wypadek. Gdybym tego nie zrobił, on zabiłby Paula. On nie był naszym przyjacielem. Wykorzystał nas dla swojego chorego szaleństwa. Uwierzyliście w tę całą historię o organizacji i rozróbie w śródmieściu? Co za bzdury! Jakby to było naprawdę możliwe! On musiał kompletnie zwariować!

PEDRO Ale przecież wszystko o nas wiedział. Jak to wytłumaczysz?

JOAO Sami musieliśmy mu o tym powiedzieć. Tu jedno słowo, tam zdanie, i za­nim się spostrzegliśmy, już wszystko o nas wiedział. A potem zaczął nami manipulować.

PAULO (podnosi ręce do głowy i mówi tonem pełnym rozpaczy) Ja już niczego nie rozumiem, wszystko mi się wydaje możliwe. To jakiś koszmar! Chodźmy stąd!

PEDRO A co z nim zrobimy? Nie możemy go tutaj zostawić!

RAFAEL Ale jeśli go zabierzemy, policja dowie się, jak to się stało. I dowie się o sister. Wszyscy trafimy za kratki.

PAULO (siada na ziemi, dalej trzyma się za głowę) Róbcie, co chcecie. Ja nie chcę wiedzieć o niczym więcej. Chcę tylko stąd odejść.

RAFAEL A może by go wsadzić do samochodu i wyrzucić w Torres? Jeśli poje­dziemy tam późno w nocy, nikt nas nie zauważy. Nikt się nie dowie. Policja pomyśli, że zabiły go czarnuchy. Będą przeczesywać całą dzielnicę, aż wre­szcie zrezygnują. Potem nikt już nie będzie chciał wracać do sprawy. Jeśli nikt z nas nie puści pary, nie będzie problemu.

JOAO Nie! Dosyć już tego szaleństwa! Zapomnijcie o Torres! Zapomnijcie, co mieliśmy tam zrobić! To wszystko był tylko koszmar!

MAGDALENA (powoli wstaje. W prawej ręce trzyma pistolet Gabriela, który podniosła z ziemi. Mierzy w ich kierunku. Wszyscy nieruchomieją i wpatrująsię w nią) Ja wiem, co tu się stało. Ja jestem waszym koszmarem. Nie myśl­cie, że mi umkniecie, cholerne białasy! Myślicie, że sobie tak po prostu odej­dziecie, jakby się nic nie stało? Myślicie, że choć zgwałciliście mnie, teraz pójdziecie do swoich białych domków, jakby nigdy nic? Jakby to był tylko wypadek? Drobny błąd? Drobnostka, i jeśli nikt się nie wygada, nie będzie sprawy? Nienawidzę was, cholerne białasy! Na sam wasz widok robi mi się niedobrze! Jesteście wszyscy wstrętni! Jak myślicie, jak mnie przyjmą teraz w domu? Jak myślicie, jak ja się czuję?! Czarne są po to, żeby je pieprzyć, prawda, tak myślicie? Nie nadają, się do niczego więcej. Używasz, a potem wyrzucasz, i gotowe, jakby to był śmieć! (celuje do Paula) Chciałeś udowodnić, że jesteś prawdziwym mężczyzną, co? Nędzna kreaturo! Tylko dlatego, że jakiś czarny przeleciał twoją dziewczynę. (celuje do Pedra) A ty? Chciałeś usłyszeć jak jęczę? Dlatego, że banda czarnych zgwałciła twoją siostrę Przykro mi. Bardzo mi przykro. Bo wiem, co to znaczy. Z własnego doświadczenia. Ale to nie moja wina, że mam czarną skórę, (celuje do Rafa­ela) A ty? Chciałeś słyszeć, jak jęczę. Dlatego, że twój ojciec, twój dobry staruszek, który zabijał małe czarne dzieci seriami z karabinu, stracił stopę i teraz jęczy po nocach. Ale on wcale nie jęczy z powodu dzieci, które zabił. Nie jęczy przez tych, którym nie dał szansy na życie! Jęczy, bo nie ma sto­py! (celuje w kierunku Joao) A ty? Dlaczego jakoś nie wierzę, żebyś był lep­szy od swoich kolesiów? Być może w innym miejscu i w innym czasie zro­biłbyś to samo, co oni. Może najlepiej byłoby, gdybym zabiła was wszyst­kich. Popatrzcie na siebie. Jesteście do niczego, kompletne zera! Wystarczy­ło, żebym wspomniała o AIDS! Poczuliście się zagrożeni i byliście gotowi pozabijać się nawzajem. Taka już wasza natura.

JOAO I nasza, i twoja! Nie myśl, że bardzo się od nas różnisz. Jesteś taka sama jak my. Słysząc słowa Joao, Magdalena zmienia zachowanie, upuszcza pistolet na ziemię.

JOAO Chodźmy. Chodźmy stąd.

MAGDALENA A nasza nienawiść? Nigdy się nie skończy?

JOAO Może i nie. Może w naszej naturze jest zabijanie miłości i podsycanie nienawiści Jak się nazywasz?

MAGDALENA Magdalena, (odchodzi)

Chłopcy odprowadzają ją wzrokiem. Kiedy znika, patrzą na zwłoki Gabriela.

PEDRO No i co z nim zrobimy?

JOAO Najlepiej zostawić go tutaj. Minie parę dni, może wymyślimy jakieś roz­wiązanie. Dzisiaj nie jestem w stanie niczego wymyślić.

RAFAEL Masz rację. Najlepiej chodźmy stąd. Tutaj nikt nigdy nie przychodzi. Chłopcy odchodzą w przeciwną stroną niż Magdalena. Gabriel ciągle leży na ziemi. Obok niego stoi radio, którego chłopcy zapomnieli zabrać. Światło powoli gaśnie, aż do całkowitego wyciemnienia. Po chwili światła znów się zapałają. Ta sama scena. Gabriel nadal leży pomiędzy torami. Na­gle słychać radio, najpierw dźwięk niedostrojonych fal, a potem niespodzie­wanie wyraźny głos spikera

GŁOS SPIKERA Przerywamy naszą audycję, żeby poinformować państwa o wydarzeniach, których powodem było zabójstwo, do którego doszło w osła­wionej dzielnicy Torres. Zwłoki młodej czarnoskórej kobiety zostały znale­zione w pobliżu lokalu odwiedzanego głównie przez młodzież pochodzenia afrykańskiego. Przypadek ten jest już przedmiotem śledztwa prowadzonego przez lokalną policję. Zgodnie z informacjami pochodzącymi z pewnego źródła, wiele wskazuje, że była to zbrodnia popełniona w afekcie. Tym­czasem w śródmieściu doszło do zamieszek, które rozpoczęły się od walki grup czarnoskórej młodzieży z bandami skinheadów, które spotkały się przy­padkowo i po licznych prowokacjach z obu stron przystąpiły do walki. Są ranni pośród przechodniów, którzy mimowalonie dostali się w wir walki. Premier zajął już stanowisko wobec tych pożałowania godnych wypad­ków, a dziś wieczorem spodziewane jest prezydenckie orędzie do narodu. Także ksiądz prymas (głos spikera zanika pośród interferencji na kilka sekund. Potem znów słychać głos spikera) A teraz nasz power play tego ty­godnia „Sometimes it Snows in April', Artysty znanego poprzednio jako Prince.

Słychać piosenkę, podczas kiedy światło słabnie aż do całkowitego wyga­szenia.



Politica de confidentialitate | Termeni si conditii de utilizare



DISTRIBUIE DOCUMENTUL

Comentarii


Vizualizari: 968
Importanta: rank

Comenteaza documentul:

Te rugam sa te autentifici sau sa iti faci cont pentru a putea comenta

Creaza cont nou

Termeni si conditii de utilizare | Contact
© SCRIGROUP 2024 . All rights reserved